FotoExploracje  Lębork dokumentacja fotograficzna opuszczonych miejsc i cmentarzy

Karwica/Lesiaki/Łebunia (luty 2014)

W ostatnich dniach lutego, wraz z grupą znajomych
poświęciliśmy swój wolny czas na wyprawy
poszukiwawczo-eksploracyjno-fotograficzne. Odwiedziliśmy kilka pobliskich miejscowości: Karwicę, Lesiaki oraz okolicę Łebuni.
Pogoda nie była zła i sprzyjała wyprawom, aczkolwiek niekiedy wieczorne zimno dawało się we znaki.
Pierwsze nasze kroki pokierowaliśmy na Karwicę, gdzie pokręciliśmy się nieopodal naszego ulubionego jeziora. Były tam kiedyś zabudowania, po których dziś zostały się jedynie cegły i kamienie. Oprócz
pojedynczych elementów roweru, nie udało nam się natrafić na nic szczególnego. Pobliskie pola (a raczej obrzeża) też okazały się wyjątkowo czyste.
Potem ruszyliśmy na niedalekie Lesiaki w poszukiwaniu nieistniejących już dziś zabudowań. Niestety nie udało nam się ich odnaleźć, ponieważ współczesna modernizacja dróg spowodowała dezorientację w terenie        i ciężko było odnaleźć starą drogę, która niegdyś prowadziła do posiadłości. W okolicznym lesie odnaleźliśmy jedynie jedną monetkę i to naszą współczesną 1-groszówkę.
Całą niedzielę spędziłyśmy na polu w okolicach Łebuni. Po uzyskaniu zgody przez właściciela pola na spacer z wykrywaczem, ''na legala'' buszowałyśmy cały dzień. Efektem tej wyprawy było w sumie 11 monetek
najróżniejszej maści: od tych współczesnych po te nieco bardziej ''wiekowe’’. W większości trafiały nam się polskie monety:

– 2 złote (1981 rok)
– 20 groszy (1975 rok)
– 5 groszy (1959 rok)
– 10 złotych (1976 rok)
– 5 groszy (1949 rok)
– 2 grosze (1990 rok)
– 10 groszy (1949 rok)
– 5 groszy (1952 rok) x2
– 1 Pfennig (1860 rok)
– 1 Pfennig (1905 rok)

W nasze ręce trafiło też oprócz monetek kilka guzików oraz niezidentyfikowanych elementów, które z czasem miejmy nadzieję zidentyfikujemy.
Kolejne dni spędziliśmy również przekopując pola okolic Łebuni. Pogoda wyprawom sprzyjała, w dzień iście wiosenna napawała optymizmem na ciekawe znajdki i wiele się nie pomyliliśmy, ponieważ przez ten czas udało nam się zgarnąć kilka ciekawych fancików: czaszę od dzwonka do roweru z wizerunkiem jelenia i napisem Otto Markwald – Lauenburg/Pomm., niewielką tabliczkę (najprawdopodobniej srebrną) z rosyjskim skrótem WDNH (ВДНХ). Skrót ten oznacza Ogólnorosyjskie Centrum Wystawowe, którego działalność rozpoczyna się w roku 1939. Odnaleziona tabliczka jest zapewne jakimś odznaczeniem, ale brak jakichkolwiek innych napisów na tabliczce nie daje nam pewności co do jej przeznaczenia. Kolejnym fancikiem był malutki wizerunek ukrzyżowanego Chrystusa. Podejrzewamy, że to element różańca, ponieważ po obu stronach znajdują się otwory do przywieszenia wizerunku (???) Ciekawym rarytaskiem okazała się nakrętka (najprawdopodobniej od kremu) z napisem: ,,Kaloderma – Wolff&Sohn''. Po identyfikacji okazało się, że to niemiecka firma kosmetyczna z miejscowości Karlsruhe (tej samej, z której pochodził właściciel m.in. Maszewa Lęborskiego – Robert Sinner). Firma F.Wolff& Sohn działała od roku 1857 (początkowo produkowała jedynie mydło), w połowie XIX wieku ogromne zapotrzebowanie na kosmetyki sprawiło, że firma stała się jedną z największych w Niemczech. W roku 1935 przekształciła się w spółkę o nazwie "Kaloderma AG". W roku 2001 firmę przejęła spółka "Berlin Cosmetics GmbH & Co KG".
Kolejnym intrygującym nas znaleziskiem był – co początkowo myśleliśmy – ołowiany guzik o dość sporej wadze (jak na guzik) i wyrytej cyfrze
‘’14’’. Późniejsza identyfikacja doprowadziła nas do wniosku, że to nie jest
guzik, a odważnik do sukni. Były one używane w XIX wieku i przyszywane do sukni, aby te nie unosiły się na wodzie.
Jeden dzień poświęciliśmy w ogóle małej odskoczni – wycieczce
na Kaszuby w poszukiwaniu miejsca pochówku dziadka koleżanki. Efekt
zadowalający, ale wciąż pozostaje niedosyt, ponieważ udało nam się odnaleźć stuprocentowo miejscowość i cmentarz, gdzie spoczął dziadek koleżanki (mieliśmy wgląd w stare księgi na plebanii), jednak nagrobka nie odnalazłyśmy. Zakładamy możliwość jego braku, ponieważ pochówek odbył się w roku 1946 i może nic się z niego nie zostało, jednak na cmentarzu istnieje wiele starych mogił ‘’bezimiennych’’, bez jakichkolwiek oznakowań identyfikacyjnych, bez tabliczek…nic. Może któryś z tych nagrobków należy właśnie do dziadka koleżanki? Temat wciąż otwarty…

Ogólnie czas spędzony miło, tak jak każdy z ekipy lubi: na eksploracjach
i wykopkach. Pogoda dopisywała, ziemia też nam nie szczędziła ciekawych
znajdek, więc nie ma co narzekać. Przy okazji wycieczek odwiedziło się i
sfotografowało kilka starych niemieckich cmentarzy, więc czas spędzony
pozytywnie i aktywnie.
Przy wiośnie oby więcej takich wypraw!