FotoExploracje  Lębork dokumentacja fotograficzna opuszczonych miejsc i cmentarzy

Sasino-Zielonka (1-3.05.2015)

Majówka zawsze kojarzy się z długim weekendem i odpoczynkiem. I słusznie, gdyż z reguły każdy z nas rusza gdzieś w plener, aby aktywnie spędzić czas, a przy tym i odpocząć. 

My również postanowiliśmy wykorzystać te kilka wolnych dni i po wcześniejszym ustaleniu miejscówki i zaplanowaniu co będzie nas interesować - ruszyliśmy. Mimo, iż weekend majowy nie przywitał nas entuzjastycznie, zalewając w piątkowe przedpołudnie deszczem, nie zniechęciliśmy się i postanowiliśmy poczekać. Opłaciło się, gdyż około godziny 16-17 pojaśniało i wyszło nawet słońce. W dłonie chwyciliśmy magnes neodymowy i ruszyliśmy na pobliskie bagienko, które jest dość stare. Znajduje się na dzikim terenie, więc trzeba było zachować wszelkie środki ostrożności, co by nie wpaść w mulistą wodę. Szybko okazało się, że bajorko zapewne nie było od lat czyszczone (o ile w ogóle było), gdyż zaczęliśmy wyławiać stosy liści, gałęzi i szlamu. Doszliśmy do wniosku, że ta robota jest co najmniej na kilkanaście godzin lub nawet dni, bo bez oczyszczenia dna zbyt wiele się nie wyłowi. Tym samym po wydobyciu kilku zardzewiałych gwoździ powróciliśmy do domu w nadziei, że kolejny dzień będzie dla nas zdecydowanie lepszy.
Sobota powitała nas słońcem, ale i jednocześnie porywistym wiatrem. Nie znięchęciło nas to jednak, więc ''uzbroiwszy się'' w sprzęt niezbędny do poszukiwań, udaliśmy się na pole, których właścicieli doskonale znaliśmy. Eksploracja terenu była dość dobrym pomysłem, gdyż wpadło nam kilka fantów: 2 guziki pruskie z koroną, 2 guziki wojskowe bez jakichkolwiek oznakowań, 1 zł z 1949 roku, 20 zł z roku 1986, przypinkę z lat 70-tych z napisem ''Samochodem po polskich drogach'' jak również najprawdopodobniej pozostałości po odblasku rowerowym, na którym widać nazwę firmy ''HESSMERT / BRUGGE PTR 10 [lub 101]''. Dodatkowo obok oznaczenia firmowego wyryty jest uproszczony symbol rowera. Faktycznie ustaliliśmy, że firma ta zajmowała się produkowaniem różnego rodzaju odblasków w tym m.in. dla Wehrmachtu. Oprócz tego udało nam się odnaleźć także kilka elementów zdobniczych, w tym kilka naprawdę ciekawych. 
Mimo, iż fanty jakiegoś specjalnego szału na nas nie zrobiły - dzień był dla nas udany, gdyż nie szczędził nam ciekawych atrakcji. Wieczorym był już czysty relaks i planowanie kolejnego dnia. 
W niedzielę znów chwyciliśmy za magnes i tym razem udaliśmy się na pobliskie bagienko znajdujące się na terenie prywatnym. Właściciele dali nam ''wolna rękę'' (za co jesteśmy niezmiernie wdzięczni). Tu okazało się, że bagno było oczyszczane jakieś 2 lata temu, więc liści zbyt wiele nie było, ale walkę podjęliśmy z gałęziami i bądź co bądź - wkrótce okazało się, że na dnie znajduje się...coś...  :) To ,,coś'' okazało się dość spore, a na pewno długie i nawet 3 godziny spędzone na bezustannym zarzucaniu magnesu nie przyniosły rezultatu. Z pomocą przyszły nam dwie panie: pani Ania i Ala, które podrzuciły nam długie grabie i kij. Nic jednak to nie dało, gdyż tajemniczy obiekt ani drgnął. Pojawiła się nawet opcja użycia ciężkiego sprzętu, ale niestety gospodarz, który by mógł nam ten sprzęt dostarczyć, wyjechał akurat w tym czasie na ryby, więc obeszliśmy się smakiem. Pozostał niedosyt i zaciekawienie, co może ukrywać się pod powierzchnią wody? Nic jednak straconego, gdyż jest to kolejny plan wśród wielu podczas kolejnej wizyty w Sasinie. Uzbrojeni w nowy sprzęt staniemy ponownie do walki z tym ,,czymś''.   :)

Jakby nie było - majowy weekend okazał się całkiem niezły. Wprawdzie pogoda trochę sprawiała figle, fanty też nie powaliły, ale za to narodziły się kolejne pomysły co do eksploracji innych dziewiczych dla nas terenów, za które zabierzemy się przy kolejnych odwiedzinach tych rejonów (a tam zawsze jest co robić i gdzie chodzić). Oby tylko czas na to pozwolił, bo niestety jego brak uniemożliwił nam teraz wyjazd do wcześniej zaplanowanych miejsc.
Do następnego...

PS. Bardzo dziękujemy Jolancie i Dariuszowi Malinowskim za noclegi podczas tych kilku dni i jak zawsze ciepłe przyjęcie i gościnę. Podziękowania również dla pani Alicji Szwaba za ''nakręcenie'' nam ciekawych miejscówek, dzięki czemu nie zbijaliśmy bezczynnie bąków oraz pani Marzenie Abramowicz za udostępnienie swoich terenów.